Komentarze: 4
- Interesujące. Każda z nas ma jakąś moc, która została zainspirowana naszym zachowaniem w Polsce. - stwierdziła Patrycja.
- Interesujące?! To jest bezbłędne! Jestem tylko ciekawa czemu TY przepowiadasz przyszłość. Przecież nigdy nie wierzyłaś w takie rzeczy.
- To
najwyraźniej musi pozostać tajemnicą. Przynajmniej dopóki nie zrobimy
tego o czym mówiły te olbrzymie króliki. Na razie możemy tylko
przypuszczać i snuć domysły. - Rzekła Zosia kończąc śniadanie.
Dziewczęta
ruszły dalej. Minęło południe, a przyjaciółki nadal szły. Najsampierw
Ania, która torowała ścieżkę bez szkód na przyrodzie, za nią szła
Zosia, która zastanawiała się, dlaczego ona dźwiga namioty, a pochód
zamykała Patrycja, która miała ochotę zaglądnąć do torby, którą niosła
Zosia. Dziwna rzecz, ale żadna z nich nie czuła zmęczenia, jak to było
podczas marszu z Nazz'em i Rabittem. Jednak nie zastanawiały się nad
tym faktem. Przeszły tak cały dzień i dopiero, gdy zmierzchało
rozłożyły obóz. Ania, która dopiero teraz poczuła się zmęczona i Zosia,
która wyrzucała dziewczynom zwalenie na nią całego bagażu poszły szybko
spać. Jednak Patrycja obawiała się zasnąć ponownie. Bała się, że znów
przyśni jej się coś strasznego. Leżała pod śpiworem i słuchała odgłosów
wichury. Myślała nad sparawami z przeszłości.
Dawno temu,
nim go znienawidziła, ojciec mówił jej, że nic nie dzieje się bez
powodu. Mówił, że jeśli zrozumie mowę wiatru odkryje się przed nią
kawalątek przeszłości lub przyszłości. Trzeba tylko chcieć, pozwalając,
by pragnienie zawładnęło całą duszą. Ale krótko potem zostawił ją i
matkę. Mama wkrótce stanęła na nogi i bieda im nie groziła, jakkolwiek
dziewczynka nadal nienawidziła ojca. Nawet teraz, po tylu latach czuła
palący gniew w sercu. Pati z nagła uspokoiła się. Nawet nie wiedziała
kiedy usnęła.
Śniła o
tym, co było dawno, dawno temu. Widziała łąki pokryte bujną trawą,
widziała jednorożce pochylone nad wonnymi kwiatami. A w oddali nad
zamkiem z kryształu, nad najwyższymi górami latały białe smoki. Słońce
wstawające w oddali zdawało się uśmiechać. Coś mówiło blondynce, że
patrzy na Fantazję zanim pojawiła się tam czarownica.
Tymczasem Ania obudziła się ze snu. Przeciągnęła się i wyjrzała na zewnątrz. Zobaczyła, że coś porusza się w krzakach. Poszła do namiotu Zosi i wyjęła z torby rudzielca małą latarkę. Tak uzbrojona ruszyła w stronę krzewów. Odgarnęła je i zaświeciła latarkę. Nie działała. Zmartwiła się.
,, - Jak mam zobaczyć cokolwiek, skoro nie mogę zapalić głupiej latarki!" - Nagle pojawiły się wokół niej małe, świetliste istotki śmiejące się rozkosznie. Jedna z nich odezwała się do oniemiałej dziewczyny.
- Witaj! Jestem Dalia, a ty jesteś pewnie jedną z Wybranek, bo tylko one mogą nas wezwać w potrzebie.
- Nie jestem żadną wybranką! - powiedziała Ania, gdyż nie lubiła się wywyższać.
- A możesz robić coś, czego nie umiałaś w twoim świecie?- Spytała Dalia.
- No, niby tak. - Rzekła rozkojarzona dziewczyna. Dalia i reszta pokrewnych jej istot zaśmiała się słodko.
- No to widzisz. I uprzedzając Twoje pytanie: tak, jesteśmy wróżkami. W tych krzakach czaił się elf.
- Elf? Prawdziwy elf ze spiczastymi uszami?- Zapytała z niedowierzaniem Ania.
-
Tak, ale elfy to nie są uprzejme stworzonka. Myślą o tylko o tym, jak
zrobić komuś szkodę. Kiedyś były inne. Kiedyś wszyscy byliśmy inni. -
Zakończyła ze smutkiem wróżka.
- Czyli mam się wystrzegać elfów?- spytała Ania w celu odwrócenia uwagi od smutnego tematu.
-
Tak, chyba, że Ci powie, że jest czarną owcą w rodzinie. Pozostałe elfy
nazywają ich ,,wykoleńcy". Tylko oni są jak elfy w wszych powieściach.-
Wyjaśniła Dalia.
- A w krzakach czaił się wykoleniec czy normalny elf?- Spytała z ciekawością brunetka.
-
Te zwykłe elfy nazywają same siebie ,, Pokoleńcy". A w
krzakach znajdowała się wykoleńczyni. Ponieważ już nas nie potrzebujesz
odlecimy. - Powiedziała Dalia.
- Żegnaj, ludzka wybranko! - krzyknęła wróżki i ruszyły w swoja stronę. Ania zaczekała aż odlecą i odeszła do namiotu zastanawiając się nad całym
światem.